sobota, 2 listopada 2013


Nie rozmawiamy ze sobą już od czwartku. Tylko czym jest kilka zdań nerwowo i ze złością wystukanych na klawiaturze? Wobec tego nie rozmawiamy ze sobą od wtorku, bo wtedy po raz ostatni słyszałam w słuchawce telefonu twój głos. A biorąc pod uwagę fakt, że rozmowa w wymiarze optymalnym powinna dawać możliwość spojrzenia sobie w twarz, to nie rozmawiamy ze sobą od niedzieli. Wiesz o tym pewnie, że każda minuta milczenia z twojej strony utwierdza mnie w przekonaniu, że miałam rację. Co zamierzasz? Chcesz przeczekać, aż mi przejdzie? Aż zatęsknię, przestraszę się twego milczenia, wpadnę w panikę i wykonam jakiś ruch? Choćbym oszalała z tęsknoty, zwariowała z potrzeby zajrzenia w twoje oczy, umierała z braku twojej obecności, nie ma na to żadnych szans. Już za późno. Już się tego nie odwróci. Nie było cię przy mnie wtedy, kiedy pierwszy raz byłeś mi tak naprawdę potrzebny. A ja nie będę potrafiła ci już tego wybaczyć.    Zawsze lubiłam wracać do początków. Pierwsze spotkanie, spojrzenie, gesty, słowa. Pamiętasz? Godzinami mogłam analizować, co miałam na sobie, w co ty byłeś ubrany, jak patrzyłeś, co mówiłam, co mówiłeś ty. Teraz też tam wracam. Tylko teraz to ma trochę inny smak. Przypominam sobie, że nie chciałam, że myślałam: po co mi to, że to nie jest dobry czas, że się bałam. Ja naprawdę wtedy nie miałam na to najmniejszej ochoty, byłam nawet zła, że za wcześnie cię spotkałam. Tyle miałam wątpliwości. Ale wystarczyło, że spojrzałeś na mnie tak ciepło i tak miło, jak to tylko ty potrafisz. Z tamtego mnie wyleczyłeś. Nie powiem, bardzo skutecznie, gratuluję. Tylko... Kto mnie teraz wyleczy z ciebie?   Wiesz, pamiętam, czegoś bardzo kiedyś nie lubiłam. Czegoś, co raziło mnie od zawsze, niezależnie od człowieka, pory roku czy nastroju. Największa głupota pod słońcem. Podkoszulek wpuszczony w spodnie. Zobaczyłam cię tak po raz pierwszy i zniesmaczyłam się bardzo. Krzywiłam się przy pierwszym spotkaniu, drugim, trzecim. A potem nagle przestało mi to przeszkadzać. Bo to byłeś przecież ty, a ty to twoje dżinsy i wpuszczona w nie koszulka. Lubiłam patrzeć jak się ubierasz, jak je wsuwasz na nogi, starannie układasz pod nimi dolną partię podkoszulka, zapinasz pasek podzwaniając klamrą. Cholera. To była miłość.   Opowiedziałam wczoraj o wszystkim B. Pierwszy raz nie mówiłam, że jest dobrze, że cudownie, że ok. Powiedziałam całą prawdę i myślę, że zrozumiał.   Najwyższa pora, żeby trochę się odświerzyć na wiosnę. Zaraz sprawdzę, co grają w kinach.   Drogi F. Popatrz. Daję sobie radę. Z tobą, czy bez ciebie.  
btw polecam gości od pozycjonowania stron internetowych Stylem pozycjonowanie za granicą
Do usłyszenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz